Poniższa relacja jest częścią większej podróży, którą odbyłem z The Travel Bus – stowarzyszeniem organizującym nieszablonowe, pełne świetnych przygód wyjazdy busami do różnych części świata. Tym razem były to magiczne Bałkany. Sprawdźcie aktualne propozycje tripów, na pewno znajdziecie coś idealnego dla Was.
Pod względem krajobrazowym, Albania jest moim absolutnym ideałem. Świadomość, że nie jest to kraj przesiąknięty negatywnymi skutkami masowej turystyki, dodatkowo pozwala czuć się tu jak w domu. Takiego zestawienia pięknej przyrody, w postaci urozmaiconego wybrzeża, wysokich gór i prowadzących do nich serpentyn drogowych, w połączeniu z niezwykłą serdecznością mieszkańców, trudno byłoby gdzie indziej szukać. Bałkany nie są jednolite. Każdy z krajów należących do regionu oferuje swoim gościom inne zestawy atrakcji, choć z pewnością niezapomniane widoki są cechą wspólną dla wszystkich, bez wyjątku.
Wartościowym rozszerzeniem tego artykułu jest również publikacja na blogu poświęcona południowej części Albani, Ksamil, Sarandzie i okolicy. Koniecznie sprawdzcie ile praktycznych informacji udało mi się tam przekazać.
Pracując w biurze podróży nie raz proponowałem moim Klientom spędzenie urlopu w Albanii. Wielu z nich podchodziło do tego pomysłu ze sporą rezerwą. Prawdopodobnie z powodu mniejszej popularności tej destynacji turystycznej w porównaniu np. z Grecją czy Hiszpanią. I chociaż najbardziej turystyczne miasta, Durres czy Sarandę omijaliśmy w trakcie naszej podróży, udało nam się zobaczyć miejsca o wiele ciekawsze, z dala od tłumów. A jak wiecie, coraz bardziej właśnie takie mnie pociągają. Jeśli jednak traficie do Sarandy, warto rozważyć przepłynięcie promem na pobliską grecka wyspę Korfu (to zaledwie ok. 30 km). O tym dlaczego warto wybrać się na Korfu przeczytacie w jednej z moich relacji z podróży.
Naszą przygodę Travelbusową z Albanią zaczęliśmy od noclegu nad Jeziorem Szkoderskim. Trafiliśmy tam już po zmroku, a z samego rana okazało się, że jezioro jest na prawdę ogromne. Przyjemnie było korzystać z kąpieli w ciepłej wodzie. Poziom jeziora był niższy niż zazwyczaj, co spowodowało, że na okolicznych krzakach osadziło się mnóstwo różnego rodzaju śmieci. Była więc to mieszanka ładnego miejsca z, delikatnie mówiąc, mniej przyjemnym dla oka. W oddali widać już było wysokie pasma górskie a o poranku z pobliskiego miasteczka słychać było nawoływanie muezina z górującego nad tym regionem meczetu. Nic dziwnego, skoro ponad połowa wierzących w Albanii to muzułmanie.
Wyjątkowo, jeszcze za dnia, trafiamy do jednego z najciekawszych campingów na jakich byłem. Znajduje się na Wybrzeżu Rodonit. W najbliższej okolicy pięknie postrzępione wybrzeże, przyjemna plaża z leżakami i parasolami, na betonowym molo grupa młodych ludzi skacze do morza. Do tego unoszący się przyjemny zapach świeżo grillowanych ryb i frytek.
Obok znajduje się potężny schron, który obecnie służy jeszcze czasami rybakom do suszenia w nim sieci. Sporo tu również bunkrów, pamiętających jeszcze czasy Envera Hodży. Tuż przy dojściu do plaży mijamy kościół Skanderbega, który jest często oblegany przez pary młode i towarzyszących im fotografów w trakcie sesji ślubnych. Nic dziwnego, w trakcie tzw. złotej godziny, światło idealnie współpracuje przy tworzeniu świetnych fotek.
Na terenie campingu znajduje się bezpłatna toaleta, a na plaży skorzystać możemy z prysznica (również za darmo). Miejsce to cieszy się rosnącą popularnością wśród turystów, chociaż nadal zachowuje swój kameralny klimat. Nocleg kosztuje zaledwie 1€/ osobę. Można również skorzystać z należącego do właścicieli campingu, jednego z wielu namiotów.
Z czasem trochę zgłodnieliśmy. Na kolację część z nas jedzie do pobliskiej miejscowości Shetaj, w której znajdujemy prowadzoną przez Włochów restaurację z powalającym widokiem na morze. Jedzenie, głównie świeże ryby z grilla, okazują się jednym z najlepszych dań, jakie miałem kiedykolwiek przyjemność jeść. Razem z pysznym białym winem, zapłaciliśmy ok. 10 euro na osobę, ale była to prawdziwa uczta. Kiedy dodaliśmy jeszcze do tego napiwek za doskonałe jedzenie i obsługę, właściciel szczerze nas wszystkich na koniec wyściskał. Niech wszystkie restauracje z gwiazdkami Michelin’a się schowają w porównaniu do niezwykłej, rodzinnej atmosfery, która panuje w takich miejscach. Moje doświadczenie podpowiada, że im dalej od najbardziej popularnych turystycznie miejsc, tym jedzenie smaczniejsze.
Kolejna kulinarna niespodzianka czekała nas następnego dnia. Jadnak zanim pojechaliśmy na obiad, kilkaset metrów od kempingu znajduje się niebanalna trasa widokowa, prowadząca wprost do ruin zamku. To miejsce do złudzenia przypominało mi znajdujące się na Korfu okolice Sidari.
Kolejne noce spędzamy nad samym morzem. Miejscówka jest po prostu genialna. Kąpiemy się w ciepłej, krystalicznie czystej wodzie, mimo zakazu znajdującego się na tej części plaży. Okazuje się, że panują tu niebezpieczne prądy wodne, a tablica przymocowana do pobliskiej skały upamiętnia śmierć jednej z osób, które straciły tu życie. Wiem, pomyślicie, że to niemądre, ale w nocy ponownie tu wrócimy z włączonymi latarkami- czołówkami, żeby popływać.
Tej nocy do naszego tymczasowego obozowiska na wzgórzu dołączają młodzi Austriacy. Podobnie jak my, przemieszczają się wynajętym busem, spontanicznie decydując , gdzie zatrzymać się na dłużej. Długie wieczory i noc spędzona przy dobrym towarzystwie i równie dobrym lokalnym alkoholu, mimo zmęczenia po całodziennej podróży, są naszym rytuałem. Nigdy nie kładziemy się od razu spać. Zazwyczaj przygotowujemy w mniejszych grupkach wspólne kolacje. Powiedzmy sobie szczerze, to nic specjalnie wyszukanego. Ale po całym dniu wszystko smakuje jakoś lepiej 🙂 W nocy jest zazwyczaj o tej porze ciepło, dlatego po raz kolejny wiele osób zdecydowało się spać pod gołym niebem.
I tu mały disclaimer. Nasze busy są zaopatrzone w zapas prowiantu, m.in. makaronów, konserw, tych warzywnych i mięsnych. Jest w czym wybierać. Nikt nie głoduje, każdy dokupuje to co mu pasuje. Mimo to menu często się powtarza. Króluje makaron z pesto, a na śniadanie jajecznica. Czasami mamy większą fantazję i robimy ją z cebulką i papryką. Taki luksus. Jeden bus transportuje z tyłu cały ekwipunek związany z gotowaniem i baniaki z wodą oraz śmieci. Drugi wozi namioty, śpiwory i nasze bagaże. W busie, razem z kierowcą jedzie 8 osób. W trakcie 3- tygodniowej podróży zamieniamy się miejscami w busie, również przesiadamy się między dwoma busami, żeby każdy miał okazję lepiej się poznać i docenić walory muzyczne panujące w każdym z busów. Nie pytajcie proszę o szczegóły 😉 Jeśli jeszcze nie znacie utworu „Biała mewa”, niejakiego Cypisa, niech tak pozostanie już na zawsze 🙂
Znowu wpadamy na pomysł wizyty w niedalekiej restauracji. I tak chwilę później siedzimy wszyscy w niewielkim lokalu, prowadzonym przez miłą rodzinkę, w której tylko kilkunastoletni chłopak mówił po angielsku. Doskonale poradził sobie z wymagającą grupa kilkunastu gości, zachowując się jak profesjonalny kelner. Tym razem płacąc za jedzenie, dodaliśmy 2 napiwki. Jedną sumę dla rodziców, drugą wyłącznie dla wspomnianego chłopca. Poprosiłem, aby przetłumaczył rodzicom, że mogą być bardzo dumni z syna, bo spisał się doskonale. Po raz kolejny cieszę się, że moje podróże to nie tylko poznawanie nowych miejsc, ale też ciekawych ludzi. Naszym kolejnym celem jest Kanion Osumi.
Na odcinku ok. 10 kilometrów jego ściany sięgają nawet 100 metrów. Zatrzymujemy się w kilku miejscach, bo te widoki zapierają dech w piersiach. Niestety podziwiamy go tylko z góry, z przygotowanych do tego celu punktów widokowych. Żałuję, że nie mieliśmy okazji podziwiać go z dołu. Ta perspektywa wydaje się o wiele ciekawsza. Jest więc to dobry powód, aby pojechać tam kolejny raz.
Zobaczcie proszę, jak fantastycznie prezentuje się to miejsce.
Trasa pnie się coraz wyżej w górę. Dla pełnych busów momentami jest to duże wyzwanie. Dlatego w tych najbardziej skrajnych partiach gór, wysiadamy z nich i idziemy pieszo. Ostatecznie trafiamy do najpiękniejszego miejsca w którym jak dotąd byłem. Nasz lider informuje nas, że będziemy spać na polu namiotowym, wcześniej korzystając ze świeżo przygotowanej, pysznej kolacji. Przez chwilę myślę, że to żart. Okazuje się jednak, że dotarliśmy do niewielkiej polany, przy górskiej drodze.
To tutaj swój interes rozkręciła pewna rezolutna babcia. Ustalamy z nią menu na kolację i rozbijamy namioty. Widok z tej wysokości jest powalający. Nasza gospodyni wyjaśnia nam, że mimo trudności w dotarciu w to miejsce, ma sporo klientów. Przyjeżdżają tu zazwyczaj samochodami terenowymi lub motorami, aby zrobić sobie u niej małą przerwę, posilić się i jechać dalej. A oto i wypomniana restauracja 🙂
Nic dziwnego. Jedzenie, którego tu zasmakujemy, okrzykniemy jednogłośnie jako jedno z najlepszych na całym wyjeździe. Przed wyjazdem rano czeka już na nas prawdziwie niebiańskie śniadanie. Świeżo pieczone racuchu z miodem i kefirem. Nie muszę chyba tłumaczyć, że wszystko domowej roboty. Na koniec pożegnalne zdjęcie i ruszamy dalej. Jeśli miałbym wskazać jedno miejsce w Albanii, do którego najbardziej chciałbym wrócić, byłaby to właśnie „Przełęcz u babci” (moja robocza nazwa 🙂
Na tej wysokości żyje też sporo zwierząt. Niektórych zupełnie nie interesuje nasza podróż, inne z dumą przekraczają drogę, pokazując kto tu rządzi 🙂
Chcemy zdążyć do zjawiskowego Kanionu Lengerica. Znajduje się on zaledwie 13 km od miasta Përmet. Po drodze podziwiamy kanion rzeki Viosa. Przepływa ona również dumnie przez Përmet.
Zatrzymujemy się tu na małe zakupy i ruszamy dalej. Nie mieliśmy w planach zwiedzanie całego Kanionu. Poświęcamy za to czas, aby zrelaksować się w znajdujących się tutaj wodach termalnych.
Przechodzimy przez stary, kamienny, osmański most na drugą stronę. W utworzonym tu z kamieni basenie wypoczywa już spora grupka Albańczyków. Miejsce to nosi nazwę Llixhat e Benjes. Są też i turyści, ale zdecydowanie jest ich tu mniej. Nakładamy na siebie maseczki z dostępnej tu za darmo dla każdego glinki i ucinamy sobie pogawędkę z lokalsami. Opowiadają jak im się żyje w Albanii, wypytują nas jak to wygląda w Polsce. Czas szybko leci, a my zrelaksowani przyjemnie ciepłą wodą uświadamiamy sobie, że pora jechać dalej.
Byłam w Albanii jakieś 3 lata temu też busem i niestety nie dojechaliśmy do Kanionu Osumi teraz widzę że to był błąd.
Zwłaszcza ta kolacja i śniadanie na polu namiotowym u babci zachęcają.
Cześć. Czy moge prosic o namiary na pole namiotowe „u babci”
Szukałem, ale nie mogę tego namierzyć…
Z gory dziękuję.
Wspanialy artykul,przestalam go do moich bliskich!
Bardzo mi miło. Zapraszam ponownie.
Czesc Mikolaj ! Czy pamiętasz nazwę restauracji prowadzona przez Włochów w pobliżu miasteczka shetaj ? Będę wdzięczny za info 😀
Niestety nie ma tej restauracji na Google Maps. Za to jest również ta restauracja po drodze do tego miejsca, czyli PESHK I FRESKET DETI NORI
Cześć. Czy moge prosic o namiary na pole namiotowe “u babci”
Szukałem, ale nie mogę tego namierzyć…
Z gory dziękuję.
Super, bardzo się cieszę. Niech korzystają 😀
Jak dokładnie znaleźć to miejsce u babci? Można prosić o nazwę albo współrzędne?
Cześć,
Powiem uczciwie, że mieliśmy duży problem żeby wjechać Renault Jumper i musieliśmy wysiadac z busa, aby go pchać. Ledwo się udało. Niestety droga, którą tam prowadzi wymaga samochodu z napędem na 4 koła typu jeep. Podaję Ci współrzędne tego miejsca 40.371712, 20.290719.
Niesamowite fotki 🙂 Musimy się tam jak najszybciej wybrać 🙂
Wspaniała wycieczka, w tym artykule najbardziej zauroczył mnie kościół Skanderbega jest niesamowity i chętnie bym go zobaczył na żywo. O podróży do Albanii już kiedyś mieszkałem, nie zdecydowałem się na to ze względu na nieciekawą historię oraz to, że Albania tak na prawdę dopiero się rozwija i otwiera na turystów. Po tym poście myślę, że jednak poczytam o niej więcej i kiedy to będzie już możliwe pomyślę o wyjeździe w tamte rejony. 🙂
Cześć!
Jakie są Twoje TOP3 miejsca w Europie i dlaczego? Jak tylko skończy się covid to zamierzam zwiedzić Albanię, bo z tego co widzę natura jest tam przepiękna.
Świetne zdjęcia!
Cześć! Proszę o lokalizacje tego mostu z kładki na rzece Viosa, robi ogromne wrażenie! 🤩
Dzisiaj tamtędy przejeżdżałem 🙂
Kod do map googla: 785F+38 Kutal, Albania
https://maps.app.goo.gl/pUuxALovavSkFyEZ6
Planuję z dziećmi (9 i 7 lat) na wycieczkę Albania- Macedonia. Nie mam zielonego pojęcia od czego zacząć. Wiem, zę musi być trochę pod namiotem, trochę w hotelu (schronisku). Najchętniej wynajęłabym auto na miejscu, ale nie wiem, czy to się opłaca? Podpowiedz od czego zacząć:) Dziękuję
Na pewno zacząłbym od przeszukania w internecie wartościowych relacji z podróży po tych krajach. Na tej podstawie zaznaczyłbym sobie na swoim profilu Google Maps te miejsca, które najbardziej mi się spodobały i chciałbym je odwiedzić, inaczej graficznie oznaczyłbym miejsca noclegowe, inaczej polecane restauracje, jeszcze inaczej miejsca turystyczne. Sprawdziłbym na stronie Holidayautos (tatniej niż popularny Rental Cars) koszt wynajęcia samochodu na czas planowanej podróży. Na stronie bookingu sprzwdziłbym też koszty noclegu w różnych miejscach i na tej podstawie zaplanowałbym plan podróży 🙂
[…] Do Kazbegi jechaliśmy ok. 3 godzin (cena 15 GEL). W międzyczasie zatrzymywaliśmy się w ciekawych miejscach na fotki- Jezioro Żinwalskie, nad którym znajduje się szesnastowieczna twierdza Ananuri, i robiącą niezwykłe wrażenie widokowe- pomnik… jak na ironię- przyjaźni rosyjsko- gruzińskiej. Tam koniecznie trzeba się zatrzymać. Widoki niezapomniane. Bardzo przypominają mi klimaty, które zapamiętałem z Albanii. […]
Camping na wybrzeżu Rodon stracił sporo od czasu kiedy ta relacja powstawała. Skusil mnie ten opis i właśnie jestem w tym miejscu. Tak więc:camping jest właściwie tylko z nazwy,o prysznicu zapomnijcie,jedyne dwie toalety sa przy samej plaży. Miejsce urokliwe ale mocno zaniedbane. Z knajpki w bunkrze tez pozostalo wspomnienie,jest tam co prawda jakis bar ,ale mocno zmodyfikowany. Stracilo to miejsce sporo na uroku. Oplata za wjazd na camping i jeden nocleg 1400 leki ,czyli jakies £10,w barze same napoje. Interes prowadzą Włosi. Droga dojazdowa na odcinku ok 10 km trudna do przejazdu dla samochodow z niskim zawieszeniem,pozarywana,pelna dziur. Spory plus… Czytaj więcej »
No trzeba przyznać ten kościół Skanderberga robi wrażenie. Ale te wszystkie mosty i wybrzeża też niczego sobie.
Albania stała się bardzo popularną wakacyjną destynacją od około 2-3 sezonów. Piękne plaże, ciepłe morze oraz kameralne hotele sprawiły, że Polacy lubią wyjeżdżać tam równie często jak do Chorwacji, które obecnie jest dość drogim kierunkiem w porównaniu z ubiegłymi latami.
Cudowne zdjęcia! Albania to piękne miejsce, dlatego zarezerwowałam wyjazd na kwiecień. Nie umiem się go doczekać i już powoli staram się do niego przygotowywać. Staram się też regularnie śledzić kurs walut online 24h.
[…] druga natomiast leży po stronie albańskiej. Koniecznie przeczytajcie moją relację z Albanii, ponieważ będziecie mieli okazję zobaczyć, w jak pięknych okolicznościach przyrody mogliśmy […]
[…] Czarnogóra Albania […]
[…] z grupą uczestników wyjazdu organizowanego przez The Travelbus. Możecie sami się przekonać tutaj jak wówczas spędziliśmy ten czas i co zwiedziliśmy w tym czasie, bo nasza trasa obejmowała […]
To moje marzenie, po przeczytaniu tego utwierdzam się w przekonaniu że to świetny pomysł.