Muszę Wam się do czegoś przyznać. Nigdy nie byłem wielkim fanem wina. Dopiero teraz dotarło do mnie, dlaczego tak właśnie było. Po prostu nie miałem okazji trafić na swoje smaki. Miało się to zmienić w trakcie podróży po Gruzji, a dopełnieniem wszystkiego była moja podróż na Morawy Południowe. Połączenie piękna tego regionu z nieprawdopodobnie doskonałymi smakami pozytywnie mnie zaskoczyło.
Jesień nie kojarzy się wielu osobom z okresem najciekawszych podróży po Europie. Jednak są miejsca, w których, przy odrobinie szczęścia, trafimy jeszcze lepiej niż w lecie. Nigdy nie przepadałem za tłumami. Dlatego chętnie skorzystałem z zaproszenia biura Grono Tour do wyjazdu w gronie kilku blogerów podróżniczych do nieznanego mi bliżej, pięknego miejsca u naszych południowych sąsiadów.
Morawy Południowe to region słynący z produkcji wina, atrakcji turystycznych, pięknych zamków i pałaców, ciągle żywych tradycji ludowych oraz dziedzictwa UNESCO. Jest to najbardziej nasłoneczniony obszar w Republice Czeskiej, szóstego kraju na świecie pod względem bezpieczeństwa. Niektórzy wybiorą Morawy ze względu na aktywności sportowe. Możecie zwiedzać je również na dwóch kółkach, a ułatwi to sieć 1200 km ścieżek rowerowych. Dla większych emocji można także wybrać się ja jazdę górską (single trail) lub odwiedzić jeden z lokalnych aquaparków.
„Morawy to nie Czechy”- takim stwierdzeniem rozpoczynało się zaproszenie którego wcześniej prawie nie znałem.
Sami jego mieszkańcy podkreślają swoją przynależność do Moraw, i choć formalnie i administracyjnie to Republika Czeska, zgodnie z ich wolą dalej będę posługiwał się precyzyjnie określeniem Morawy Południowe. Zresztą, określenie „południowe” wskazuje również na położenie, sprzyjające wzrostowi i nadające pełnego smaku tutejszym winogronom. Swoją przygodę rozpoczęliśmy w Brnie, stolicy regionu, o czym mieliście okazję przeczytać w pełnej relacji z podróży do tego multikulturowego miasta.
Klasztor Rosa Coeli / Dolní Kounice
Zanim jednak zaczęliśmy nasze tournée po winnicach i ich piwniczkach, dotarliśmy do niezwykłego miejsca z ciekawą historią. To ruiny średniowiecznego klasztoru Rosa Coeli (w tłumaczeniu na Polski: „Róża Niebiańska”). Zazwyczaj nie ciągnie mnie do tego typu miejsc. Nie raz okazywało się, że ruiny zamków i innych budynków z minionych epok są zwyczajnie nudne i nie ma w nich niczego pociągającego, może z wyjątkiem historii. Rosa Coeli okazała się zupełnie innym miejscem.
Zwiedzanie z przewodnikiem jest zawsze świetną okazją do lepszego poznania odwiedzanych miejsc. W trakcie pobytu życzliwi gospodarze z miejscowości Dolní Kounice, w której znajduje się klasztor, okazali się niezwykle gościnni. Przywitali nas lokalnym winem. Potem zaczęło się już oprowadzanie nas po obiekcie. Nie zdradzę wam zbyt wiele szczegółów związanych z historią i legendami związanymi z tym miejscem, bo warto usłyszeć je osobiście. Mogę tylko nadmienić, że są one związane między innymi z nieszczęśliwą miłością jednej z zakonnic do tutejszego prepozyta. Niefortunnie zakończyła się okrutną śmiercią tej kobiety.
W klasztorze można podziwiać wirydarz z pięknymi krużgankami, salę kapitularną oraz wieżę, a także kościół ze zrujnowanymi sklepieniami. W Dolních Kounicach znajduje się również jedna z najstarszych synagog w całej Republice Czeskiej. Nie możecie więc pominąć tego małego miasteczka, które pełne jest ciekawej historii.
Godziny otwarcia | Kwiecień, maj, czerwiec, wrzesień, październik – Sob, śro święta od 10 do 17 godzin. Lipiec i sierpień codziennie 10-17 |
Zwiedzanie w językach: | angielski, niemiecki |
Sezon | Kwiecień-październik |
Festiwal Otwartych Piwniczek
Zanim dotarliśmy do Znojmo i Mikulova, kolejnych perełek regionu, odwiedziliśmy wiele winnic i ich piwniczek. A to wszystko w ramach odbywającego się już po raz szesnasty wielkiego święta. To Festival otevřených sklepů, (Festiwalu Otwartych Piwniczek), organizowany przez VOC Modre Hory. Muszę przyznać, że byłem zaskoczony skalą tego wydarzenia. Na obszarze pięciu gmin zaangażowanych w festiwal, spotkaliśmy mnóstwo ludzi pochodzących z całego świata. Łączyła ich chęć celebrowania Świętomarcińskich smaków w gronie swoich znajomych, przyjaciół czy rodziny. Każdy wyglądał na zadowolonego, a czas płynął nam tu niespiesznie. A mimo to odwiedziliśmy kilka, spośród otwartych w tym czasie dla gości, aż 34 piwniczek.
VOC Niebieskie góry tworzy piątka miejscowości winiarskich – Velké Pavlovice, Němčičky, Bořetice, Vrbice, Kobylí. Połączone są wspólną historią, wyjątkowymi wieżami widokowymi, przyjaznym klimatem na południu otwartych wzgórz oraz szlakami rowerowymi. Frankovka, Svatovavřinecké, Modrý portugal tworzą trzy charakterystyczne dla tego regionu rodzaje win, pochodzących wyłącznie z ciemnych odmian winorośli apelacyjnego systemu VOC Modré Hory, rosnące się na pagórkowatych terenach, w wymagających warunkach klimatycznych. Wina te można wprowadzić na rynek dopiero po 18 – miesięcznym dojrzewaniu.
Cały ten obszar jest obsługiwany przez zorganizowany dla gości i klientów specjalny transport, który przemieszcza się w trakcie trwania festiwalu od 9:00-22:00 co 15-20 minut między piwnicami. To bardzo praktyczne rozwiązanie, bo ostatecznie przyjeżdżamy tu nie po to, żeby później kierować pod wpływem alkoholu.
Organizatorzy tego wydarzenia pomyśleli o wielu udogodnieniach. Kiedy docieramy do miejsca odbioru „zestawu startowego”, czeka już na nas specjalnie oznaczony festiwalowym logo kieliszek, z bardzo praktyczną zawieszką, obszerny, drukowany informator, oraz voucher na zakup wina o wartości 200 CZK.
Modré Hory / Góry Błękitne
Jesteśmy w mikroregionie Modré Hory. Ponad połowę obszaru tutejszych winnic zajmują niebieskie odmiany owoców winorośli.
Przodkowie obecnych właścicieli tych terenów wierzyli, że ich czerwone wina były swego rodzaju krwią tego regionu i życiodajną siłą. Trzeba wiedzieć, że „góra” to nie tylko wzgórze, ale także dawne określenie winnicy lub szlaku winnic. Od niepamiętnych czasów winnice były sadzone głównie na południowych zboczach wzgórz. Tutejsze „góry” mają niepowtarzalny niebieski odcień, szczególnie w trakcie zachodu słońca, zapewne dzięki tutejszym niebieskim odmianom tych owoców. Jak się przekonałem w tym regionie jest znacznie więcej odmian uprawianych już od pierwszej połowy XIII wieku.
A oto i winnice, które odwiedziliśmy w trakcie Festiwalu Otwartych Piwnic
- Němčičky: J.Stávek (z doskonałym winem Lokus i zjawiskowymi krajobrazami)
- Velké Němčice: Kamil Prokeš ( z pysznym winem Ryzlink vlašský)
- Vrbice: Horák
- Velké Pavlovice: Turek a Šiška
- Bořetice: P.Brédová (i jej Vina na slupkách) oraz Rodinné vinařství Jedlička
Dotarliśmy do winiarni J. Stávek w miejscowości Němčičky. Miejsce to ma długą historię, ponieważ założone zostało przez pana Františka, pradziadka obecnego właściciela w 1898 roku. Co chwilę do naszych kieliszków trafiały coraz to lepsze wina. Do tego o każdym z nich bardzo ciekawie opowiadał główny technolog marki.
Produkuje się tu przede wszystkim trzy rodzaje win: wzmocnione, cuvée oraz różowe. Oprócz tych już wspomnianych, bardzo popularna jest w tym regionie Frankovka. Osobiście jednak moim faworytem było wino Lokus. Doskonałe! Zjedliśmy tu również bardzo smaczny obiad. Okolica, w której znajdują się tutejsze winnice, należy do bardzo fotogenicznych. Nie mogliśmy więc sobie odmówić postoju na foteczki.
W kolejnej winnicy delektowaliśmy się nie tylko doskonałymi smakami tutejszych win, ale i podziwialiśmy niecodzienny talent jej właściciela. Pan Kamil Prokeš, wielokrotny mistrz w otwieraniu wina szablą (tzw. sabrage), zrobił na swoich gościach niemałe wrażenie.
Historia sabrage prawdopodobnie rozpoczęła się we Francji. Napoleońscy żołnierze kawalerii podobno używali swojej osobistej broni, aby szybko otworzyć szampana podczas wojen napoleońskich. Było wiele powodów do świętowania, a więc i otwarcia szampana, ponieważ Napoleon w większości wygrał. A nawet jeśli przegrywał, był też inny powód: „Zasługujemy na szampana w zwycięstwie, potrzebujemy go w porażce” – powiedział Napoleon Bonaparte.
To właśnie tutaj kupiłem jedno z najlepszych win, które bardzo mi posmakowało (Ryzlink vlašský, 2018 późny zbiór, wytrawne )
Piwniczki w miasteczku Vrbice okazały przypominały mi do złudzenia domki hobbitów. Ich oryginalne położenie, kształt i kolorystyka jest nieco bajkowa. Nic dziwnego, że w miejscu tym zrobiliśmy tak wiele zdjęć.
Na samym szczycie miejscowości znajduje się kościół, otoczony… a jakże… polami winorośli. Jest coś magicznego w jesiennym klimacie takich miejsc, ponieważ pierwszy raz od dawna nie przeszkadzał mi specjalnie brak ciepła czy słońca. A może to wino krążące w mojej krwi uspokajało tą wewnętrzną tęsknotę ? 🙂
W przeciwieństwie do dwóch poprzednich producentów, tutaj zostaliśmy zaproszeni przez skromne małżeństwo. Widać było od razu jak wiele serca wkładają w tej rodzinny interes. Jestem pewien, że traktują je bardziej nie jak biznes, ale prawdziwą pasję. Dało się to również wyczuć w niezwykle subtelnych smakach.
Aż trudno uwierzyć, że kolejne miejsce, winnica Horák została założona w 2004 roku jako winnica butikowa. Nadal jesteśmy się we wsi Vrbice, jednej z najwyżej położonych wsi na Południowych Morawach i znanej z wyjątkowej lokalizacji piwnic z winem wykutych w piaskowcowej skale. Horak specjalizuje się wyłącznie w produkcji win atrybutywnych.
Tutejszym majstersztykiem smaku jest z pewnością wino Hibernal. Wszyscy zachwycaliśmy się jego głębokim bukietem. To tutaj dowiedziałem się, że każda z widocznych poniżej beczek, bez zawartości, kosztuje ok. 1 tys. euro, a co istotne, zazwyczaj może być przy produkcji wina ok. 7 razy. Już samo to musi znacznie wpływać na koszty, które generuje produkcja. Tutejsze wina zdobyły wiele prestiżowych nagród na scenie międzynarodowej. Obecnie winnica jest prężnie rozwijającym się przedsiębiorstwem, w którym panuje sterylna wręcz czystość i porządek.
Jedziemy do miejscowości Bořetice. To rownież godny reprezentant regionu.
Tutejsza Jedlička, założona w 2004 roku rodzinna winnica zarządza 45 hektarami winnic na liniach Terasy, Čtvrtě i Kraví hora (o niej samej jeszcze wspomnę poniżej).
Nieprzeciętnie utalentowany nowy technolog i enolog tej winiarni, przypominający do złudzenia Obelixa, Jaroslav Suský, robi tu niesamowitą robotę. Technologia produkcji to jedno, ale talent aktorski, umiejętność snucia niezwykle ciekawych opowieści, to ogromna wartość tej degustacji. Każdy z nas chciał posłuchać jeszcze opowieści pana Jarosłava, dlatego żal było kończyć wizytę. Jeśli dodać do tego doskonałe wina, które są tu produkowane, sami rozumiecie mój zachwyt.
Miłośnicy wina mogą posiedzieć w stylowej piwnicy i jej oryginalnych wnętrzach powstałych w latach 30-stych ubiegłego wieku. Pojemność winiarni wynosi 50 osób. Latem jest także przyjemne miejsce do siedzenia na zewnątrz z 50 miejscami.
Główne odmiany: Riesling, Sauvignon, Dornfelder, Lemberger.
Petra Brédová należy do najbardziej niszowych i wręcz eko rzemieślniczych producentów jakich jesteście sobie w stanie wyobrazić. Dziewczyna pochodzi z Koszyc, tam kształciła się w branży gastronomicznej. Ukończyła kurs sommelierski oraz nauczyła się technicznych aspektów wyrobu wina. To pozwoliło jej rozpocząć karierę producentki win. Jej charyzma, a jednocześnie niezwykły talent do tworzenia niepowtarzalnych smaków z pewnością spowodują, że usłyszy o niej jeszcze świat.
Na koniec tego dnia totalnie zaskoczyły nas dwa miejsca.
W miejscowości Bořetice od 2000 roku funkcjonuje Republika Kraví Hora (Krowia Góra). Tyle poczucia humoru, dystansu do siebie i umiejętności cieszenia się życiem nie widziałem nigdzie od dawna. Na miejscu przywitali nas reprezentanci samozwańczej „republiki”. Otrzymaliśmy nawet paszporty, do złudzenia przypominające te oryginalne, Polskie. Przez cały czas towarzyszyli nam prezydent, premier i ministrowie. Szczerze mówiąc taki rząd to ja rozumiem. Gdyby nasi politycy mieli w sobie choć odrobinę tego podejścia do życia co tutejsze „władze”, chyba żyłoby się nam o wiele lepiej.
I kiedy już wydawało się, że to wszystkie atrakcje zaplanowane na ten dzień, czekała na nas kolejna niespodzianka. Od kiedy pamiętam, chciałem spróbować swoich sił w symulatorze pilotu jednego z Boeingów. Nie spodziewałem się jednak , że taka okazja spotka mnie na Morawach Południowych. Ostatecznie głównym celem było poznanie tutejszych winnic i skosztowanie pochodzących stąd doskonałych trunków. O ile start tak dużego samolotu jak Boeing 737NG już sam w sobie był ciekawym doświadczeniem, o tyle lądowanie wymagało o wiele większych umiejętności.
Nasz gospodarz, pomysłodawca i właściciel airwine.cz, w ciekawy sposób połączył tu możliwość wypróbowania swoich sił w fotelu pilota z degustacją win. Oprócz symulatora jest tu więc i niewielka piwniczka z pysznym winem, które również i tutaj można degustować.
Po tak przyjemnym wieczorze dotarliśmy na miejsce naszego noclegu, bardzo przyjemnego pensjonatu Ve Vinohrade znajdującym się niedaleko jednej z mnóstwa winnic w miejscowości Němčičky.
Kolejnego dnia, tuż po śniadaniu, zastanawiałem się czy jeszcze nadal jestem lekko pod wpływem alkoholu, kiedy wchodziliśmy na teren najbardziej odjazdowej piwniczki jaką w życiu widziałem. To Malovaný sklep v Šatově. Sklep w języku czeskim to piwnica, więc niech was nazwa nie zmyli. Na piaskowych ścianach tejże całkiem sporej piwniczki, pewien szalenie zakochany w pewnej kobiecie artysta, Maxmillian Appeltauer, wykonał niezwykłe, kolorowe płaskorzeźby. Głównym motywem w tym miejscu są stworzenia z bajek, ale również i wydarzenia inspirowane codziennym życiem.
Autor tych dzieł stracił w trakcie II wojny światowej rękę, co jednak nie uniemożliwiło mu zakończenie dzieła. Mimo tego poważnego ograniczenia, jak i braku światła dziennego, efekt jest bardzo ciekawy. Zdecydowanie warto odwiedzić Malovaný sklep v Šatově.
 W trakcie naszej podróży odwiedziliśmy również klimatyczny Mikulov oraz Znojmo (opiszę je w osobnej relacji na blogu). I choć to drugie określiłbym jako jedno z najpiękniejszych miast, które dotąd miałem przyjemność odwiedzić, Mikulov również nas zaskoczył.
Mieliśmy dużo szczęścia ponieważ pozwolono nam wejść na teren tutejszego cmentarza żydowskiego. Znajduje się on na wzgórzu Kozi Hradek.
Dowiedziałem się, że w Mikulovie, w czasach swojej świetności żyło tu ok. 3500 Żydów. Dość znaczna liczba mikulowskich Żydów zaczęła pracować w Wiedniu, gdzie mieli pozwolenie na przebywanie przez określony czas na podstawie specjalnych paszportów.
Swoboda przebywania, którą przyznano Żydom w Austrii w 1848 roku, obniżyła liczbę mieszkańców żydowskich w Mikulovie do jednej trzeciej. Wybudowano tu w tym czasie 12 synagog i domów modlitwy. Cmentarz w Mikuloie należy do najstarszych w całej Republice Czeskiej. Można tu podziwiać 4 tysiące nagrobków stojących, niektóre nawet z XVII wieku.
Tuż obok niego znajdują się ruiny wieży, a z niej rozpościera się przyjemna panorama na najciekawszą część miasta.
Wyczuwa się tu wpływy w architekturze południowych sąsiadów, ponieważ miasto znajduje się zaledwie kilka kilometrów od granicy z Austrią. Jego poleżenie od dawna miało ogromne znaczenie. Wynika to między innymi z umiejscowienia przy szlaku targowym z Moraw do Wiednia, funkcjonującego tu już od od XII w. Była to również popularna osada targowa.
Nad miastem góruje ogromny Zamek w Mikulovie , który był pierwotnie romańską warownią z XI-XII w. W trakcie naszego pobytu odbywało się tu święto św. Marcina, więc główną atrakcją tego dnia, głównie skierowaną do licznie zgromadzonych tego dnia na placu miejskim dzieci, był wjazd na białym koniu wspomnianego św. Marcina 🙂
Po zwiedzaniu udaliśmy się do restauracji Marcel Ihnacak, w której miałem okazję zjeść jedną z najlepszych gęsin w swoim życiu. Warto wiedzieć, że okres w którym odwiedzamy Morawy Południowe jest idealnym momentem i miejscem na degustowanie tego rodzaju mięsa. Jeśli więc jesteście mięsożerni, polecam serdecznie. Dla miłośników kuchni wege Marcel Inhacak również przygotował doskonałe dania.
Lokalnym, popularnym tu winem jest Svatý Urban. Jego nazwa wiąże się z papieżem Urbanem, który schronił się przed prześladowaniami właśnie w winnicy. Koniecznie go spróbujcie i sami przekonajcie się dlaczego jest taki popularny.
Po całym dniu zwiedzania pora na prawdziwy relaks. Pewnie część z Was dobrze wie, że jestem zwierzęciem wodnym, w tym minimum 2 razy w tygodniu korzystam z saun. Kiedy więc dowiedziałem się że będziemy nocować w hotelu należącym do jednego z największych kompleksów wodnych nie tylko na Morawach, ale i w całych Czechach, byłem w siódmym niebie. Hotel Aquland Inn zapewnił nam nie tylko meeeega wygodne łóżka i możliwość korzystania z luksusowych warunków, ale i doskonałe śniadania.
Ale zanim do śniadań dojdziemy, postanowiliśmy szubko przebrać się w stroje kąpielowe i wygrzać się w przyjemnie ciepłej wodzie, między innymi na zewnątrz budynku Aqualand. Wyobraźcie sobie jaki mieliśmy problem z wyborem atrakcji w quaparku, skoro jego powierzchnia jest gigantyczna.
Wewnątrz do dyspozycji klientów, w tym gości hotelowych, jest kilkanaście zjeżdżalni, basenów, jaccussi, jest tu również restauracja oraz bardzo rozbudowane i doskonale wyposażone saunarium, w którym miałem okazję korzystać ze swietnie przygotowanymi ceremoniami saunowymi co godzinę. Wyobraźcie sobie jak przyjemnie musiało nam się po takim wieczorze iść spać, tym bardziej że pokoje hotelowe miały wysoki standard.
Na koniec tej podróży, chciałem Wam serdecznie zarekomendować niesamowitą restaucjacę. Co w niej takiego niezwyłego. Po pierwsze świetna lokalizacja, genialna panorama na okoliczne wzgórza, pełne winorośli, mieniące się róźnymi kolorami złotej jesieni. I co najważniejsze, doskonała kuchnia. Jak zwykle zamawiam gęsinę i do tego idealnie dopasowane wino. Nie mam słów, żeby wyrazić jak bardzo chciałbym wrócić do tego kulinarnego raju. Teraz, kiedy siedze i piszę dla Was tą relację, to wspomnienie jest wciąż żywe. Jeśli będziecie w pobliżu, koniecznie odwiedźcie restaurację Vinice- Hnanice.
A jakie miejsca spośród tych opisanych przeze mnie zrobił na Was największe wrażenie ? Czy byliście juz na Morawach Południowych czy dopiero się wybieracie? Jedno jest pewne, warto !!!
Patronat nad wydarzaniem i współfinansowanie objęli:
TIC Brno, CCRJM, CZECHTOURISM oraz VOC Niebieskie Góry i AQUALAND Moravia
Program przygotowali: Filip Hlavinka & Krzysztof Piekarski z agencji Grono-tour.pl

Dziękuję za tekst, świetnie napisany. Dziękuję też za inspirację, zapisujemy na potem, czekając na możliwość wyjazdu do Czech, kiedy pandemia już minie.
Fajny tekst. Jeżdżę tam na zdjęcia pól, warto poczytać o Morawach trochę pod innym kątem.
Super, nigdzie nie mogłam znaleźć informacji o piwniczkach na Morawach.
Dziękuję 😉